Był sobie plan
Nieopatrznie wspomniałam o nim w poprzednim wpisie. Jednak licho nie śpi, bo bardzo lubi wtykać swoje wścibskie paluszki w nurt pozornie przewidywalnych wydarzeń. Nie inaczej było i tym razem.
Wyjazd się udał, a jakże. Dotarliśmy tam, gdzie chcieliśmy. Podobnie, jak w zeszłym roku, Smardzewice nad Zalewem Sulejowskim przywitały nas słońcem, uspokajającym szumem drzew i rozkołysanej wiatrem wody, błogą ciszą i spokojem. A o to nam przecież chodziło.
Ale te urocze „okoliczności przyrody” miały również posłużyć jako obiekt fotograficznych wprawek i urozmaicone tło do zdjęć mojej umiarkowanie skromnej osoby, okraszających relację na żywo (no, prawie…) z naszej wyprawy. Powiększyliśmy więc bagaż o stosowny sprzęt.
I rzeczywiście fotek napstrykaliśmy całkiem sporo. Niestety, dostęp do wi-fi, którym szczyciło się nasze agroturystyczne gospodarstwo, okazał się czystą fikcją i już pierwszego wieczoru wiadomo było, że tytułowy plan nie ma szans na realizację.
A gdy wróciliśmy do Warszawy, tyle jeszcze mieliśmy rzeczy do zrobienia i spraw do załatwienia, że urlop się skończył, a porządnego wakacyjnego postu jak nie było, tak nie ma i już nie będzie.
Na pocieszenie mogę tylko napisać, że zapas zdjęć i pomysłów jest, więc postaram się w miarę regularnie wytrząsać je z dysku w komputerze i ze swej głowy, na której, jak widać na załączonych obrazkach, znów „zalęgły się” warkoczyki (tym razem nieco bardziej kolorowe).
maksi sukienka – Allegro
wdzianko – lumpeks
chusta/szal, pierścionek – Ganga
kolczyki – twórczość własna
naszyjnik, bransoletka – India Market
torebka – Bastetlady
Podobne wpisy
Tags: Fotografia, Maxi sukienka, Podróże, Torebka, Turban, Warkoczyki, Wydarzenia
aniesbrand: Dziękuję.
Asia Ethnodesign: Oj tak, więc teraz ostrożnie mówię tylko o pomysłach. Dziękuję. Bardzo lubię ten odcień, zwłaszcza w połączeniu z brązem.
Plany już mają to do siebie że bardzo opierają się realizacji. Też miałam plan… no cóż. Pięknie ci w takich płomiennych pomarańczach.
pasuje Ci pomarańcz 😉