Deszczowa sukienka
Dzisiejszy dzień mogę podsumować jednym słowem: niezdecydowanie. Kapryśna pogoda mniej więcej w godzinnych odstępach czasu radykalnie zmieniała scenografię za oknem, przechodząc od jaskrawego słońca do strug deszczu i szaleńczych porywów lodowatego wiatru.
My też długo marudziliśmy, zanim definitywnie zwlekliśmy się z łóżka. Mieliśmy w planach wyprawę do Parku Praskiego na Jarmark Floriański. Stwierdziliśmy jednak, że jest już na tyle późno, że przed obiadem nie zdążymy. A po obiedzie błoga, leniwa sjesta wchłonęła wszystkie zamiary i w rezultacie zostaliśmy w domu.
Liczę jednak, że ten senny marazm szybko mi przejdzie, bo od jutra zaczynam urlop i mam w związku z tym mnóstwo planów. Przynajmniej część z nich bardzo chciałabym zrealizować.
Co do pogody, to niestety, prognozy nie są zbyt pomyślne. Mam niejasną obawę, że w pewnym stopniu mogłam się przyczynić do tego stanu rzeczy. A właściwie nie ja, tylko widoczna na zdjęciach sukienka, którą miałam na sobie w piątek.
Zawsze, ale to zawsze, gdy ją zakładam, w przeciągu krótszego bądź dłuższego czasu zaczyna padać deszcz. Dlatego bardzo rzadko wyjmuję ją z szafy. Szkoda, bo jest ładna i wygodna. A poza tym dobrze uszyta, co w przypadku indyjskich ciuchów raczej nieczęsto się zdarza. To zupełnie tak, jak w przysłowiu: miłe złego początki…
maksi sukienka – Shiva
bolerko, szale – lumpeks
naszyjnik – od Cyganki na Wileniaku
kolczyki – Six, %
broszka – po Babci Ł.
bransoletka – Ganga
pierścionek – H&M
Podobne wpisy
Tags: Maxi sukienka, Warkoczyki
Dziękuję. Jakoś szczególnie się nie wysilam, ale po prostu lubię mieć wszystko dobrane, zwłaszcza kolorystycznie. 🙂
Jesteś mistrzynią dobierania chust do przecudownych sukienek <3
Dziękuję. 🙂
świetny zestaw!
xoxo