Dobrze zrobić coś swojego
Pod takim hasłem Dobrowianka namawia do ujawnienia się wszystkich twórczo machających głową i rękami. By się przyłączyć do tej akcji, wystarczy opowiedzieć tutaj o swojej pasji.
Szesnaście najciekawszych historii zostanie opublikowanych w specjalnie wydanej książce. Oprócz tego jeszcze trzy osoby zostaną nagrodzone sesją zdjęciową w dwutygodniku „Viva” i sumą 5000 zł na dalszy rozwój swej twórczości. Więc i ja podejmuję wyzwanie.
Z biegiem czasu moje pasje i zainteresowania zmieniały się lub całkiem znikały. Jedyna fascynacja, która mi nie minęła, a wręcz przeciwnie, ma się coraz lepiej, to szydełkowanie.
Relaksujące i wyciszające zajęcie, wymagające sporo cierpliwości, pełni skupienia (jestem stuprocentowym wzrokowcem, na dodatek w gorącej wodzie kąpanym) i odłożenia na bok wszystkich innych spraw. Moja prywatna terapia. Homeopatyczna, choć całkowicie uzależniająca.
A przede wszystkim twórcza i dająca mnóstwo satysfakcji. Bowiem na szydełku można wydziergać praktycznie wszystko: serwety, obrusy, ciuchy, biżuterię, upominki, obrazy, a nawet pokrowce na rowery, latarnie uliczne i… dźwig, jak udowodniły pewne szalone performerki.
Nad każdym z moich dzierganych „dzieci” (ostatnio jest to głównie biżuteria) pochylam się z jednakową miłością i zaangażowaniem. Dlatego później czasem trudno mi się z nimi rozstać. Ale nie ma nic cenniejszego, niż uśmiech na twarzy obdarowanej takim cackiem osoby.
I mnie samej aż trudno dziś uwierzyć, że kiedyś, w szkole podstawowej na zajęciach ZPT (czy ktoś je może jeszcze pamięta?), nieudolne próby obłaskawienia szydełka były dla mnie istną torturą.
Dopiero po latach, już będąc na studiach, z przymusowej bezczynności, spowodowanej remontem panieńskiego jeszcze wówczas pokoju, wzięłam się za pierwszą prawdziwą robótkę. I tak oto złapałam przysłowiowego bakcyla, z którego raczej już się nie wyleczę, bo między te wszystkie nitki, włóczki i koraliki zawsze wplatam trochę siebie.
Więcej moich dziergadeł można obejrzeć tutaj. W przygotowaniu strona poświęcona moim pasjom i twórczościom. Premiera już wkrótce.
Podobne wpisy
Tags: Szydełkowe, Wydarzenia, Własnoręcznie
Dziękuję bardzo. To kwestia prawy, czyli częstego machania szydełkiem. 😉 Poncho oczywiście da się zrobić. Jeśli jesteś zainteresowana, pisz na maila (zakładka „kontakt”).
Piękne te twoje szydełkowe dzieła. Masz talent, i takie równiutkie, mi zawsze krzywo wychodzą dzierganki, a zamarzyło mi się ostatnio szydełkowe ponczo…z chęcią odwiedzę nową stronę.Pozdrawiam
Ja z kolei zupełnie nie garnę się do takich stereotypowo męskich zajęć. Ale gwóźdź wbić i wkręcić żarówkę potrafię, więc absolutnego dramatu nie ma. 😉
Świetne. Ja jakos nie mam cierpliwości do szydełka. Wolę troche inną twórczość uprawuiać. Bo ciężka rękę mam do tego i najlepiej mi w niej leży wyrzynarka lub szlifierka 😉 A juz najbardziej marzę o zrobieniu własnoręcznie woliery dla Olki.