Powiew orientu i nutka przekory
Za oknami wiatr pracowicie odziera drzewa z ostatnich liści. Świat nieuchronnie szykuje się na spotkanie z zimą. W związku z tym przybyło mi ostatnio kilka nowych ciepłych ciuchów. Jednym z nich są kolejne (zgodnie z przypuszczeniem, że na jednej parze nie poprzestanę…), tym razem wzorzyste szarawary, przez mojego Oblubieńca zwane żartobliwie pumposami. Wprawdzie nie są tak ciepłe, jak te bordowe, ale gdy założę pod nie grube rajstopy, wtedy skutecznie chronią przed chłodem.
Ich złocisty kolor, a przede wszystkim piękne, orientalne motywy były natchnieniem do skomponowania wczorajszego zestawu. Haftowaną złotą nitką i wyszywaną malutkimi cekinami tunikę wyszperałam dawno temu w jednym z lumpeksów, chyba na Marszałkowskiej, bo tam zawsze, odkąd pamiętam, był spory wybór koszulek, bluzek, swetrów, kamizelek itp. Całość stroju dopełnia odpowiednia biżuteria.
Ale trochę na przekór, żeby nie było tak całkowicie na indyjską nutę, założyłam wysokie sznurowane kozaki. Noszę je ostatnio już niemal codziennie, bo choć płaszcz jeszcze może być jesienny, to muszę pilnować, żeby nie zmarznąć w nogi, bo wtedy (tfu, tfu i odpukać…) przeziębienie murowane.
Jak się okazało z biegiem dnia, mój dzisiejszy ubiór wywarł pewne wrażenie na otoczeniu. I to nie tylko zszokował mijane na ulicy starsze panie, jak to moje ciuchy mają w zwyczaju, ale jedna z czytelniczek, zobaczywszy mnie zakrzyknęła spontanicznie: ale piękne te spodnie! Oczywiście w pełni podzielam jej zachwyt.
szarawary, pierścionek – Ganga
bluzka – Camaieu
tunika – lumpeks
bransoletka – Shiva
kolczyki – India Market
buty – Ambra
Dziękuję. Jedne z niewielu w moich zbiorach duże a lekkie. Większość kolczyków w tym rozmiarze jest tak ciężka, że niemal obrywa mi uszy. 😉
kolczyki świetne!