To tylko pretekst
Pisałam już o tym, że ciuchy na wyjście z domu przygotowuję sobie zazwyczaj dzień wcześniej, wieczorem. Wczoraj otworzyłam więc szafę w poszukiwaniu natchnienia, co by tu dziś na siebie włożyć. Niestety, upragniona wena nie raczyła na mnie spłynąć.
Ale przypomniałam sobie, że podczas kolejnych porządków (ciągle coś przekładam w poszukiwaniu optymalnego miejsca dla różnych rzeczy), natknęłam się na kupiony jakiś czas temu osobliwy naszyjnik. Nabyłam go w sklepie indyjskim Shiva przy Placu Zamkowym za przysłowiowe grosze, z racji generalnej wyprzedaży, poprzedzającej przenosiny sklepu. Niestety, w wyniku tej przeprowadzki zniknął jeszcze jeden „dobry adres” ciuchowy na mojej codziennej trasie. Ale upolowane wcześniej „trofea” nieco osładzają mi tę stratę.
Wspomniany naszyjnik składał się z pięknego, pięciobocznego medalionu, nie wiedzieć czemu przytroczonego do sznura niewymownie brzydkich, szaroburych i nijakich drewnianych korali. Gdy trafił w moje ręce, szybko został od nich uwolniony i zawisł na czarnym, woskowanym sznurku, zaopatrzonym w pętelkę i kuleczkę do zapięcia na karku.
A jak sobie o nim przypomniałam, to dalej poszło łatwo. Reszta zestawu jest już znana, więc można go w sumie potraktować jako tło lub pretekst do włożenia tego naszyjnika.
Wszystkich wstrząśniętych pomysłem noszenia (pozornie) cienkich maxi sukienek zimą, spieszę po raz kolejny uspokoić, że kiecka ma masywną poliestrową podszewkę. A bawełniana bluzka, sweterek i dwie pary rajstop (cienkie i grube) w zupełności wystarczają, by zapewnić mi niezbędną ochronę, nawet przed tak niesprzyjającą, wietrzną i śnieżną pogodą, jaką mamy dzisiaj.
A jeśli już o pogodzie mowa, to nie wiem ile jest w tym prawdy, ale słyszałam, że w drugiej połowie tygodnia należy spodziewać się fali mrozów. Ale i to mi nie straszne. A nawet odrobinę się cieszę na tę wieść, bo będę miała wreszcie okazję przetestować super ciepłe szarawary, które sprezentował mi mój Oblubieniec jeszcze jesienią, z okazji moich imienin.
Zima, jak wszystkie pozostałe pory roku jest potrzebna, więc po prostu musi być i koniec. Wszystko dobrze, byle bez wariantów ekstremalnych. A tak właściwie, to mogłaby być już wiosna Wcale bym się nie obraziła. Bo przecież tyle kiecek czeka w szafie. Wiem, że przemawia przeze mnie w tej chwili czysty szafiarski egoizm. Ale cóż ja na to poradzę…
maxi sukienka – Allegro
bluzka – Camaieu
sweterek – lumpeks
naszyjnik i sznurek – Shiva, %
pierścionek – India Market
kolczyki – Diva, %
buty – Ambra
Podobne wpisy
Tags: Biżuteria, Maxi sukienka, Naszyjnik, Własnoręcznie
Ubieram się tak, jak mi się podoba i w czym dobrze się czuję. I nie mam zamiaru tego zmieniać. Zajrzałam z ciekawości na Twojego bloga. Aparycja i figura Heidi Klum – nie napiszę, że pozazdrościć, jednak zwraca uwagę. Ale niestety, nie udało mi się ustalić, w jakim to wspaniałym stylu się ubierasz, ponieważ Twój blog w większości wypełniają dziwaczne zdjęcia ściągnięte z Internetu. Zupełnie nie moja bajka…
Tragedia! Jesteś młodą, fajną dziewczyną, a ubierasz się jak własna babcia.