Włóż różowe szarawary…
Pora roku i pogoda za oknem jaka jest, każdy wie i widzi, więc komentarz do niej jest właściwie zbędny. Ja w obecnym sezonie jesienno-zimowym zdecydowanie zmieniłam noszone zazwyczaj o tej porze brązy i ciemne zielenie na znacznie bardziej energetyczne i poprawiające nastrój kolory.
Fiolet, na który mam od jakiegoś czasu nieustający apetyt oraz… różowy. Tak, tak, nie raz już stanowczo zarzekałam się, że nie znoszę tego koloru. Jednak w pewnym momencie stwierdziłam, że chyba nie jest aż taki straszny i może warto wygospodarować dla niego skrawek swej szafy.
Śmiem przypuszczać, że spora w tym zasługa Agaaf i kilku jej pięknych maksi kiecek. Sukienki pokażę pewnie dopiero na wiosnę. Natomiast dziś mam pod ręką zdjęcia ze świeżutkiej, bo piątkowej sesji. Większość elementów tego zestawu jest indyjskiej proweniencji, co zresztą dość wyraźnie rzuca się w oczy. Podobnie, jak wspomniany wyżej róż…
szarawary, czarny szal – India Market
tunika – Ganga, %
bluzka – Camaieu
wdzianko, szal – lumpeks
kolczyki – Diva, %
pierścionek – Six
To dokładnie tak, jak ja z różem, warkoczykami i dredlokami. ;P Więc już się nie zarzekam… 😉
któż wie.. może kiedyś i do rurek się powoli przekonasz. żeby było śmieszniej – kiedys uważałam że nigdy nie będę pracować w banku, że co to, to nie i chyba bym sie w głowe mocno uderzyła żeby taka pracę pod kołnierzykiem podjąć. Jak widac wszystko powoli może sie zmienić, no i wszystko mozna obejść 😉
Niestety, ze względu na kręgosłup, obcasy, a nawet koturny nie wchodzą w grę, zwłaszcza przy 10-cio godzinnym dniu pracy. Dziękuję. To chyba najbardziej eksploatowana ostatnio część garderoby. Oj, nie przesadzaj! 😉
Na maksi kiecki jest sposób – wysokie buty i błoto nie ma szans. 😀 Pięknie ci w tych szarawach, u mnie te właśnie czekają do wiosny, bo każde buty do tych spodni zamieniaja się w buty klauna przy moim rozmiarze.
Doba nie chce mieć – niestety, a może i na szczęście – więcej, niż 24 h, więc na wszystko nie wystarcza czasu. Ale spokojnie, blog żyć będzie, tylko wolniej i mniej regularnie. O nie, rurki to za duża innowacja jak dla mnie. Dziękuję, coś w tym jest… Ale Agg tak dobrze w różu, że to chyba po prostu przez zapatrzenie. 😉
wow. w końcu można Cie tej zimy zobaczyć, a już się martwiłam że na dobre porzuciłaś ciuchowego bloga. Ja tez z tych zarzekających się, że wszystko inne ale nie róż 😉 no i wszystko inne ale nie rurki a teraz śmigam do pracy tylko w rurkach coby maxi kiecek w błocie nie utopić i jakoś w firmie wyglądać.
Dobrze ci w tym kolorze. Nie wiem Agg ma jakąś moc sprawczą w przekonywaniu świata do różu.